Rodzice chcą dla swoich dzieci jak najlepiej i byliby skłonni im nieba przychylić, jeśli tylko istniałaby taka możliwość. Nie jest w tym nic dziwnego czy nienaturalnego, ale łatwo jest przekroczyć granicę troszczenia się o dziecko i nadopiekuńczości, która jest zmorą wychowawczą. Może ona wyrządzić wiele szkód w psychice dziecka. Dlaczego?
Troska i opieka rodziców
Od chwili porodu dziecko jest zdane we wszystkim na swoich rodziców i najbliższych opiekunów. To dzięki nim nie jest głodne, ma sucho i ciepło. Zapewnienie mu warunków właściwych do rozwoju i wzrostu jest obowiązkiem rodzica, który mama i tata chętnie wypełniają. Z czasem dziecko rośnie i staje się bardziej samodzielne. Zaczyna siadać, raczkować, a następnie chodzić i mówić. Nie należy zapominać o tym, że rodzic powinien wspierać dziecko na każdym kroku i dbać o nie, aby nie stała się mu krzywda. Trzeba jednak wiedzieć, że jeśli wyręczamy swoją pociechę we wszystkim, to nie pozwalamy jej na uzyskanie samodzielności. Z czasem zacznie się ona buntować przed naszą troską, albo przyzwyczai się do niej na tyle, że nawet w dorosłym życiu dana osoba będzie cały czas wymagała pomocy ze strony rodziców.
Nie można negować tego, że do prawidłowego rozwoju dziecka niezbędna jest troska, opieka i miłość rodziców, bowiem tylko wtedy dziecko może prawidłowo zaspokajać wszystkie swoje potrzeby. Rola rodzica czy nauczyciela w przedszkolu musi być dostosowana do etapu rozwoju dziecka. Inaczej zajmujemy się dzieckiem rocznym, a inaczej 5-letnim, które uczęszcza już do przedszkola. Niektóre działania podejmowane przez rodziców, dziadków, czy uczynne ciocie sprzyjają zdrowemu rozwojowi dziecka, a inne go opóźniają, albo wręcz hamują. Nadopiekuńczość ma negatywny wpływ na psychikę małego człowieka i rzutuje na jego postawy oraz podejmowane zachowania w przyszłości.
Jak rozumieć nadopiekuńczość?
Rodzicom trudno jest czasem wychwycić moment, w którym kończy się zwykła troska i obawa o bezpieczeństwo dziecka, a zaczyna zwykła, toksyczna nadopiekuńczość. O nadopiekuńczości możemy mówić wtedy, gdy nadmiernie koncentrujemy się uczuciowo na dziecku, co prowadzi do ciągłego korygowania jego zachowań i pozostawania z nim w ścisłym kontakcie. Matka czy ojciec, który nie daje dziecku dostatecznej, dostosowanej do jego wieku swobody fizycznej i psychicznej, nie pozwala mu na zbieranie własnych doświadczeń, na usamodzielnianie się i rozwój. Wyręczanie dziecka kilkuletniego w najprostszych, codziennych czynnościach powoduje, że maluch nie potrafi sam się ubrać i rozebrać, założyć obuwia, umyć zębów czy zjeść kanapki. Nie sprząta po sobie, nie odnosi brudnych naczyń do kuchni, nie wyrzuca śmieci – wszystko to robią za niego rodzice lub inne, najbliższe mu osoby.
Dziecko po kilkukrotnych próbach samodzielnego wykonania danej czynności, odezwania się w towarzystwie, czy też podjęcia wyzwania, np. wejścia na zjeżdżalnię, przestaje próbować, staje się bierne i nie rozwija się prawidłowo. Dlatego nadopiekuńczością można mu zrobić realną krzywdę.